Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zaworowicza. Jest na pierwszem piętrze przy tym balkoniku.
Chłopcy patrzą w tej chwili na oświetlone okno. Widzą tam cienie poruszających się dwóch mężczyzn, chcieliby za wszelką cenę dostać się tam i słyszeć rozmowę obydwóch rekinów. Hubert coś kombinuje przez chwilę i wreszcie szepcze:
— Jeden stanie drugiemu na ramionach, na balkonik wejdzie Krzych jako najmniejszy, a z nim Tarzan, musicie słuchać i w miarę możności notować słowa obydwóch.
Stają pod murem domu. Najpierw Hubert, nań wchodzi Adam, a po tych dwóch, przy pomocy Konrada wspina się Krzych i Tarzan.
Huberta bolą ramiona i ręce, zaparł się w ziemię i zacisnął zęby.
Wreszcie obydwaj stoją na balkoniku. Sprawują się cicho, bez szmeru.
Tam ci dwaj widocznie palą cygara, bo zapach przenika aż na balkon. Dobrze, że najbliższe okno jest otwarte. Słychać dobrze rozmowę. Tarzan ściska notes w ręku i czeka na ważkie słowa.
— …ostatnia wreszcie dostawa cementu da nam mały zysk, bo Karnecki niezbyt dużo mógł dać tego drugiego gatunku, ale i to zawsze trochę nam kapnie.