Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wytężają słuch i patrzą z natężeniem w tym kierunku. Ulicą idzie wysoki, barczysty mężczyzna z wydętym do przodu brzuchem. Sunie butnie, pewnie.
— To Zaleski — szepcze w ucho Adama Konrad.
Dochodzi do furtki willi, przy której krąży Tarzan, i naciska dzwonek. Z ogrodu słychać trzask drzwi, potem kroki na chodniku.
— O, to pan! Dobry wieczór panu! Już Marjan myślał, że pan nie przyjdzie. Będziecie się mogli swobodnie nagadać, bo ja wychodzę zaraz.
— Pewno na zebranie — pani dobrodziejko — grzmi już z głębi ogrodu tubalny głos Zaleskiego. Potem tylko powtórny trzask drzwi i hałas w domu. Chłopcy nadal czekają. Po chwili w furtce ukazuje się biały kostjum żony Zaworowicza. Jeszcze czekają chwilę. Kiedy niknie za rogiem ulicy, z ogrodu słychać ciche miauknięcie Huberta. Podchodzą do płotu. Hubert z tam tej strony otwiera furtkę, wsuwają się cicho jak koty. Idą za Hubertem — raczej jest to skradanie się. Przyczaili się w krzewach, Tarzan tymczasem sprowadza Krzycha.
Z tamtej strony jest ciemno — opowiada Krzych ale jak siedziałem na płocie to widziałem gabinet