Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale nie zupełnie. Przyczaili się skrycie i obserwowali ulicę.
Znowu przeszło kilka osób, od Jesionowej szybkim krokiem szedł młody mężczyzna, postał chwilę przed furtką Nr. 32 i wreszcie wszedł.
— To on, ten mój kolega! Chodźmy!
Posunęli się bliżej. Było już ciemno, a czapki nasunięte na oczy nie zdradzały twarzy. Krzysiek wspiął się na parkan, obserwował oświetlone okna willi.
— Pss! — syknął Krzych.
Przyczaili się przy kratach oplecionych bogato dzikiem winem. Ten sam mężczyzna wyszedł z furtki i pogwizdując oddalił się. Chłopcy rozejrzeli się naokoło i poczęli się szeptem naradzać.
— Ty Krzysiek, właź od tam tej willi do ogrodu i rozejrzyj się w rozkładzie mieszkania! Konrad z Adamem na tam tą stronę ulicy, Tarzan kręć się tutaj, a ja wejdę do ogrodu — szeptał Hubert.
Po chwili cisza zaległa uliczkę, tylko jakiś ciemny typ włóczył się pod bramą.
Cisza stała się denerwująca, pełna przedsmaku tego, co się miało dziać.
W oknach willi widać było światło, cienie osób znajdujących się w pokoju wydłużały się, nikły.
Od Jesionowej znowu słychać kroki. Chłopcy