Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czekaj, Hub, coś ty powiedział o jakiejś konferencji Zaworowicza z Zaleskim?
— Dziś o ósmej, u niego w domu. No, bo co?
— Jakto? Możemy podsłuchać i to będą argumenty nie do zaprzeczenia! — zawołał Krzysiek.
Hubert z radością klepnął Krzycha po ramieniu. — Masz rację! Jazda do domu, przebierzcie się na cywila. O ósmej na rogu Jesienawej!
Rozbiegli się, uradowani, że sprawa nie przedstawia się tak tragicznie.
Jedynie Huberta naszły refleksje. Czy on ma prawo wciągnąć chłopców w taką sprawę? Czy nie powinien chłopców odsunąć i samemu robić? Nie. Trzeba, by i oni nauczyli się walczyć ze złem — coś szepnęło w Hubercie.
Uśmiechnął się wreszcie do swoich myśli i poszedł do domu.

Było dopiero ciemnawo. Pachniało wszędzie kwiatami, bzem. Przejechało auto i pozostawiło za sobą smugę dymu i zapach benzyny. Z za rogu ulicy ukazała się postać jakiegoś oberwańca. Za nim wyszło i kilku innych. Przeszli obok jakiejś pary, zajrzeli przez kraty do ogrodu miejskiego, któryś z nich splunął na drugą stronę ulicy. Pokręcili się, pohałasowali i w pewnym momencie zniknęli za rogiem.