Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mój drogi, — tamten poklepał Huberta po ramieniu. — Jakiż ty jesteś dziecinny. Kto ci uwierzy? Prokurator? Skąd? Przecież komisja żadnych braków nie stwierdziła. A zresztą Zaworowicz — tóż to człowiek, który jako społecznik i wogóle ma nieskazitelną opinię. No, ale muszę cię żegnać. Mam być u Zaworowicza przed ósmą po instrukcje, bo potem on ma konferencję w domu z drugim „rekinem”.
— Co za rekin? — zapytał Hubert.
— No, z Zaleskim. Obydwaj przecież mają ten interes. Tylko bardzo cię proszę, Hub, nie mów o tych płytach. Jeszcze wyleją mnie z posady! No, do widzenia!
— Do widzenia! — odrzucił machinalnie Hubert.
Stał chwilę, nie zdając sobie sprawy, że jest już w śródmieściu, że ludzie przechodzą koło niego, zdumieni zamarłym w bezruchu młodzieńcem.
W Hubercie wszystko wrzało. Jakto? Ludzie widzą zło i nie chcą go zwalczać? Boją się nawet tego? więc zawsze, zawsze ten zły bożek jest zwycięzcą i to jest możliwe? Wszędzie, we wszystkiem? Niedoczekanie! wyrwało mu się z ust.
Pobiegł do chłopców. Ściągnął do siebie Tarzana, Adama, Konrada i Krzycha. Opowiedział im wszy-