Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łym tyłem podało się w dziurę. Spróbowali je ruszyć. Przeciwnie, zapadło się silniej.
— Obejrzymy od spodu belki — zawołał Stach do Huberta i razem zsunęli się pod most. Jednocześnie cała gromada bezładnie krzątała się koło samochodu, usiłując go wydobyć. 20 chłopaków to dodatkowa tonna ciężaru! Zatrzeszczało! Spadły jakieś deski i z pod mostu dobiegł zirytowany głos Stacha; w oczach Edka Rozwadowskiego, który na skraju szosy wypytywał ze swą namiętną ciekawością szofera, badając jego kolano, mignął w tej chwili groźny obraz walących się wdół ciał, żelastwa, drzewa; całą siłą wstrzymał się, by nie podnieść nagłego alarmu: tupot uciekających w panice nóg dopełniłby dzieła zniszczenia!
Cichym, lecz przejmującym głosem wypowiedział: — Druhowie zamrzeć bez ruchu! — zamarło. — Najbliższy szosy wycofa się z mostu! Następny!
Odetchnął. Za chwilę most był wolny. Jednocześnie wychynęli z wąwozu Stach i Hubert: — Edek to było dzielnie! Zarazem nadbiegali chłopcy z żerdziami. Zorganizowano akcję. Okazała się nietrudna. Opróżniony od baniek z mlekiem samochód dał się unieść na żerdziach, przesunięto go na szosę.
Edek, który tymczasem dowiedział się już wszyst-