Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jestem tu więc i ja!
Szwejk uścisnął mu serdecznie rękę i rzekł:
— Cieszę się szczerze. Wiedziałem, że ten pan dotrzyma słowa, gdy zapewniał, że wieczorem po pana przyjdą. Taka punktualność to dobra rzecz.
Pan Paliwec zauważył wszakże, że taka punktualność gówno warta i po cichu spytał Szwejka, czy ci inni aresztanci nie są aby złodziejaszkami, bo to mogłoby mu zaszkodzić jako właścicielowi gospody.
Szwejk objaśnił go, że wszyscy z wyjątkiem jednego pana, który dostał się tu za usiłowanie morderstwa rabunkowego na osobie gospodarza z Holic, należą do ich towarzystwa i siedzą przez pana arcyksięcia.
Pan Paliwec obraził się i rzekł, że nie został aresztowany dla jakiegoś głupiego arcyksięcia, ale z powodu samego najjaśniejszego pana. Ponieważ reszta towarzystwa zaczęła się tym interesować, opowiedział, jak to muchy zanieczyściły mu obraz cesarza.
— Zapaskudziły mi go, bestie — kończył opowiadanie swej przygody — a mnie zaprowadziły do kryminału. Ale ja tego tym muchom nie daruję — odgrażał się.
Szwejk udał się znowuż na spoczynek, ale nie spał długo, bo przyszli po niego, aby go zaprowadzić na śledztwo.
Wchodząc po schodach na wyższe piętra w drodze do III wydziału dla przesłuchania, Szwejk dźwigał swój krzyż na szczyt golgoty, sam nie dostrzegając swojego męczeństwa.
Zauważywszy napis, że pluć na korytarzach nie wolno, poprosił strażnika, aby mu pozwolił splunąć do spluwaczki i promieniejąc wielkością swojej prostoty, wkroczył do kancelarii ze słowy:
— Dobry wieczór szanownym panom, wszystkim razem.
Zamiast odpowiedzi dostał szturchaniec pod żebro i zaraz potem stanął przy stole, za którym siedział pan o rysach twa-