Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

być. Może być, że wszyscy ludzie nie są takimi draniami, jak o nich przypuszczać należy, ale w jaki sposób dzisiaj odróżnisz człowieka dobrego od gałgana, osobliwie teraz, w takich poważnych czasach, gdy zakatrupili tego Ferdynanda? Tam u nas, kiedym służył w wojsku w Budziejowicach, zastrzelili w lesie za placem ćwiczeń psa pana kapitana. Kiedy się o tym pan kapitan dowiedział, zwołał nas wszystkich, kazał nam stanąć przed sobą i powiada, żeby co dziesiąty wystąpił z szeregu. Rzecz prosta, że i ja byłem dziesiąty, i tak staliśmy habacht, nawet nie mrugając. Kapitan chodzi sobie koło nas i powiada: — wy psubraty, podlecy, świntuchy, hieny cętkowane, tak bym wam z przyjemnością wlepił pojedynkę, posiekałbym was na makaron, porozstrzeliwał i zrobił karpia na niebiesko. Żebyście wiedzieli, że się z wami nie będę bawił, daję wam wszystkim dwa tygodnie koszarówki. — Widzicie panowie, wtedy chodziło tylko o pieska, a dzisiaj chodzi nawet o pana arcyksięcia. I dlatego musi być zgroza, żeby żałoba była jak się patrzy.
— Ja jestem niewinny. Ja jestem niewinny — powtarzał człowiek o zjeżonych włosach.
— Chrystus Pan też był niewinny — rzekł Szwejk — i też go ukrzyżowali. Nigdy nikomu nie zależało na jakimś tam niewinnym człowieku. Maul halten und weiter dienen! — jak nam mawiali w wojsku. To jest najlepsze i najpiękniejsze.
Szwejk wyciągnął się na pryczy i usnął snem sprawiedliwego.
Tymczasem przybyło dwóch nowych aresztantów. Jeden z nich był Bośniakiem. Chodził po izbie, zgrzytał zębami i co drugie jego słowo brzmiało: „Jebenti duszu“. Męczyła go myśl, że w komisariacie policji zginie mu jego koszyk.
Drugim gościem był Paliwec, właściciel gospody, który zauważywszy swego znajomego, Szwejka, zbudził go i głosem pełnym tragiki wołał: