Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ulicy — tłumaczył się Szwejk. — Chciałem wszystko zrobić jak najlepiej, bo rozkaz to rozkaz. Nie pozwoliłem zbyć się byle czym i trzeba było coś wykombinować. Aha, w sieni czekają ludzie na fortepian, żeby go zawieźć do lombardu, proszę pana feldkurata. Będzie nieźle, jak się pozbędziemy fortepianu. W mieszkaniu będzie więcej miejsca, a w kieszeni będzie więcej pieniędzy. Przez parę dni będzie spokój. A jeśli pan gospodarz będzie się o ten fortepian dopytywał, to mu powiem, że się w nim poprzerywały druty i że trzeba było oddać go do fabryki do reperacji. Stróżce już o tym powiedziałem, żeby się niczemu nie dziwiła, gdy fortepian będą wynosili. Znalazłem też kupca na kanapę. Jest nim mój znajomy, handlarz starych mebli, a przyjdzie po południu. Teraz dobrze płacą za skórzane kanapy.
— Więcej już nic nie spłataliście? — pytał kapelan trzymając się za głowę. Był zrozpaczony.
— Przyniosłem, proszę pana feldkurata, zamiast dwóch butelek orzechówki takiej, jaką pije pan kapitan Sznabl, od razu pięć, żeby w domu był pewien zapas i żebyśmy mieli co pić. Czy ludzie mogą zabierać teraz ten fortepian? Bo lombard niedługo zamkną.
Kapelan machnął ręką beznadziejnie i po chwili fortepian układali na wózku.
Gdy Szwejk powrócił z lombardu, ujrzał feldkurata siedzącego przy otwartej butelce orzechówki i wymyślającego na jakichś ludzi, którzy na obiad podali mu nie dosmażony kotlet.
Feldkurat odzyskiwał równowagę ducha. Oświadczał Szwejkowi, że od jutra rozpocznie nowe życie.
Picie alkoholu to haniebny materializm. Trzeba życie uduchowić.
Mówił filozoficznie przez jakieś pół godziny. Gdy otwierał trzecią butelkę, przyszedł handlarz kupujący stare meble. Feld-