Przejdź do zawartości

Strona:Jarema.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miec żelazny pierścień przez nos przewdzieje. Swobodny w ruchach i ładnéj budowy, przedzierzgnął się nagle w orangutan ga i drażnił wszystkich do nieustającego śmiechu kędzierzawym łbem swoim, oraz wystraszoną, dziwnie pomarszczoną twarzą.
Doskonale pochwycił ten moment naszego bohatera przebiegły pokojowiec Szymek, aby go w oczach świata nowowiejskiego raz na zawsze śmiesznym uczynić. Była to pierwsza przegrana Jaremy w tym nowym epizodzie jego życia.
Śmiała się z niego kucharka i pokojówka, śmieli się kucharz i ogrodnik, śmieli parobcy i dziewki z mleczarni. Szymek z miną faryzeusza obracał go na wszystkie boki, niby mu poprawiając kubraka, a tymczasem czynił go tylko śmieszniejszym w nieudolności jego. Pokojowiec spostrzegł wkrótce, że Jarema nie tylko szkodzić mu nie może w oczach płci nadobnéj Nowejwsi, ale przeciwnie, odbijał on od tego orangutanga udatnemi ruchami i pewną gracyą w noszeniu liberyi. Przybłęda bowiem tak jakoś przyrósł do téj liberyi, że mu wcale nie zawadzały ani opięte kamasze, ani ciasna szychowa przepaska pod kolanem, ani go gniótł kubrak migdałowego koloru, zapięty sztywnie pod samą brodę. Umiał się jakoś ruszać swobodnie w tym służalczym mundurze, był giętki i zwinny w tej szychami obszytéj skorupie.
Jarema nie widział jednak różnicy między sobą a Szymkiem. Miał taki sam prawie kubrak, co i tamten, i takie same spodnie, z szychową pod kolanem przepaską. Dziwiło go to, że czeladź tylko z niego się śmiała, a w ubiorze pokojowca niczego śmiesznego nie dostrzegała. Widział on w tém krzyczącą nie-