Strona:Jarema.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sprawy z tego niemiłego uczucia, ale tak było w istocie. Nieraz miewał na sobie kaftan w kawałki podarty, obszyty łatami ze wszystkich stron, świecący strzępkami najrozmaitszej formy; nieraz przeglądały mu włosy przez słomiany kapelusz, ciało nagie wyglądało dziurami koszuli; nieraz miał nogi pokrwawione od cierni i kamieni rzecznych; mimo to jakieś nieprzyjemne owładnęło go uczucie, na widok liberyi szychem wyszytéj, chociaz wszędzie była cała i wcale z dobrego sukna piaskowego koloru.

Przyuczony jednak od dziecka do ślepej uległości, wlazł biedny Jarema w liberyą, którą Żyd naprędce trochę podciął, wlazł aż po same uszy, a nawet i te musiał przykryć czapką z czarnéj ceraty, z szychowym galonkiem. Nieudolnym a nawet śmiesznym musiał się wydawać Jarema w téj swojéj transmutacyi, bo Szymek zaczął się śmiać na całe gardło, i wszystką czeladź zwołał, aby należycie wyszydzić nowego dworskiego rekruta. I śmieli się téż wszyscy, ile sił starczyło, śmieli się szczerze i serdecznie, bo Jarema w saméj rzeczy nader komicznie wyglądał. Szeroką opaloną pierś ścisnął mu kubrak piaskowego koloru, z dużemi mosiężnemi guzikami, zapięty aż pod brodę. Spodnie były tegoż koloru i zwężały się ku stopom nakształt kamaszy. Pod kolanem była przepaska z białego szychu, która go widocznie cisnęła i wolny ruch nogi tamowała. A gdy do tego dodamy grube trzewiki, jakich nigdy w życiu nie miał jeszcze na nogach, i czapkę z ogromném lakierowaném dnem, która cały kark jego przykrywała — to przyłączymy się niezawodnie do śmiechu całéj czeladzi, która w Jaremie widziała niedźwiedzia, gdy mu przemyślny Nie-