Strona:Jarema.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ani słyszéć o tém, a nawet grozi szablą każdemu, kto mu o ślubnym kobiercu wspomina. Jest to istny rozbójnik w swoim rodzaju; dla tego ostrzegam cię Jaśnie Oświecony Panie i Dobroczyńco, abyś domu swojego strzegł przed tym wilkiem, który jak widzę, już godzi na pewną zdobycz, jeżeli pazury swoje tak starannie pochował! Niechaj was Bóg ma w swojéj opiece, Jaśnie Oświecony Panie i Dobrodzieju — a jeżeli co złego się stanie, nie miej żalu do nieszczęśliwego rodzica, który wcześnie o tem cię ostrzegał.“
Gdy wojewodzina ten list przeczytała, złożyła z trwogą ręce i zawołała:
— Teraz pojmuję, dlaczego Pan Bóg nas karze! Cały tydzień padał deszcz rzęsisty, a raz nawet z gradem. Ks. Tymoteusz nakazał modły publiczne i powiada, że jakiś grzech popełniono, za który ta kara następuje. Myślałam z razu, że to się dzieje z przyczyny kucharza Jakóba, o którym mi doniesiono, że z Jagnieszką Sałatką żyje w związkach niepozwolonych. Doprowadziłam do tego, że wzięli z sobą ślub kościelny — a tu tymczasem wsunął się do domu inny grzeszniki!...
— Trzeba tę sprawę bliżéj zbadać — odpowiedział wojewoda — bo może w tém być jaka intryga familijna. Ojciec JPana Krzysztofa, jak to sam mi mówił, ożenił się powtórnie — być więc może, ze zawistna macocha kieruje starym!
— Ja. w nim przeczuwam libertyna. Wolterzyści rozchodzą się teraz po kraju ze swego gniazda stołecznego, a czém są oni, to przecicż wiesz mości wojewodol Człowiek-wolterzysta jest zdolny do wszystkiego! Król Fryderyk pisał jedną ręką filozoficzne li-