Strona:Jarema.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ku prześlicznie wyglądała), nie mówiono o niczém inném, tylko o wczorajszéj awanturze, jaką był wyprawił Jarema. I wszystkim wydała się dziwną, bo właśnie téj saméj godziny, kiedy pustki miały przejść na innego właściciela, zjawił się w oknie dworu niewiadomy dotąd pretendent i założył protest!...
Wdowa posmutniała, gdy sobie całą tę przypomniala scenę. Była to w jéj oczach jakaś niedobra wróżba dla Jadwigi, która coraz widoczniej okazywała Władysławowi przychylność. Chcąc więc przeczuwane jakieś nieszczęście jak najtaniéj okupić, a wreszcie i słusznym może żądaniom Jaremy zadość uczynić, postanowiła oddać mu pustkę po Stefanie bez wszelkich procesów, do których miała wstręt bardzo słuszny.
Sprzeciwili się jednak takiemu doraźnemu załatwieniu sprawy pułkownik i proboszcz, a każdy z innego stanowiska.
Pułkownikowi psuła ta sprawa wszystkie jego mozolnie skombinowane plany. Los biednéj wdowy oddawna leżał mu na sercu. Również myślał i o Jadwidze, któréj był chrzestnym ojcem. Trafiła mu się po temu sposobność. Jego kuzynek, pan Władysław, odziedziczył po rodzicach dwa tysiące czerwonych złotych. Włozywszy ten kapitalik w zaniedbaną nieco kobiecém gospodarstwem Nowąwieś, możnaby ją było podnieść do ładnéj fortunki. Ale on wiedział doskonale, ile na niewyjaśnionych wzajemnie stosunkach cierpią zwykle uczucia najszlachetniejsze. Zresztą nie chciał, aby Władysław przyszedł do tak zwanéj fartuszkowéj fortuny. Niemniej wiedział téż doskonale o stanie ñnansowym wdowy i przewidział, że