Strona:Jarema.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

choć pod wieczór życia zostać jego żoną, dziedziczka mogłaby bez procesów dać pustkę po Stefanie i jeszcze czémś zapomódz, a Jarema byłby szczęśliwy i w szczęściu swojém inaczéj zapatrywałby się na mniemane krzywdy, jakich gromada od dworu doznawała!..
Ale Jarema za wiele cierpiał i doświadczył, za wiele nasłuchał się w ciągu tych lat dwudziestu, aby mógł zastanowić się nad chwilową zmianą, jaka w nim zaszła od zagaszenia latarki w stajni, aż do wydania Nastce węzełka z cwancygierami. Wprawdzie było mu w tych kilku chwilach tak błogo koło serca, kroki jego były tak lekkie, jakby u ramion miał skrzydła, które człowieka w anioła zamieniają!... Ale w ciągu lat dwudziestu nabyte wyobrażenia przemogły nad budzącém się uczuciem, które, jak meteor błysnęło po ciemni jego serca, dowodząc, że tam był grunt piękny i szlachetny i że tylko zamuliły go fatalne okoliczności, pod jakiemi wzrósł ten człowiek.
I gdyby nawet światło tego meteora dłużéj świecić chciało, towarzystwo mniemanych Jaremy przyjaciół i spora flaszka wódki, przy któréj toczyła się narada. zagasiłyby wszystko do szczętu.
Suchy mecenas zapewnił go, że pustki po Stefanie żadną, inną drogą od dworu nie odbierze, tylko drogą procesu, i napominał go, aby się strzegł wszelkich układów. Huber znów coś mu wiele mówił o staroście, który bardzo mu sprzyja i w ogóle Wszystkich chłopów bardzo lubi!...
Jarema przyjmował te rady z uśmiechem. Przypadały one wprawdzie do jego gustu, ale w obec planów Jaremy były zbyt drobne i karłowate. On prze-