Strona:Jarema.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
X.
Różne nadzieje.
T


Takim był pierwszy dzień Jaremy, gdy po dwudziestu latach wrócił napowrót do wioski rodzinnéj. Do wyobrażeń, jakie był z sobą przyniósł, przybyło jeszcze coś na miejscu, co go nietylko w tych wyobrażeniach utwierdziło, ale nawet rozwinęło je w daleko szersze rozmiary. Był już wprawdzie z góry uprzedzony i napojony żółcią przeciw dworowi, a to, o czém się w karczmie dowiedział, i przyjęcie, jakiego we dworze doznał, spotęgowało tylko w nim antagonizm i popchnęło do tém raźniejszych kroków.

Mały jednak epizodzik, który zaszedł w piekarni, którego wcale niespodziewal się Jarema, zagroził nagle wszelkim jego planom. I kto wie, coby się było stało, gdyby fatalna ręka mniemanych jego przyjaciół nie była prędko zatarła wrażenia, jakie w téj chwili rozszerzyło mu serce, żalem do domu dotąd ściśnięte. Kto wie, czy wspomnienie chwil młodych i widok kobiety, któréj Obraz zasklepił się, jak perła w muszli, w duszy jego, nie byłyby zneutralizowały żółci, którą go tak długo pojono!... Nastka mogłaby