Strona:Jarema.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A dla czego wy o tém staroście albo komisarzowi nic nie powiecie? Wszak wiecie, że nasz starosta i komisarz bardzo lubią chłopów.
Chłop poskrobał się w głowę i rzekł po chwili:
Że pan w cyrkule je dobry, to wszyscy wiemy, ale... hromada zawsze przegra.
W téj chwili zerwał się podróżny ze stołka, przybiegł z hałasem do rządzących, a uderzywszy w stół pięścią, aż się szklanki powywracały, krzyknął wsród powszechnego popłochu:
— Alboż to hromada sem nie wie, gde pójść? verflucht! teremtete!
Wszyscy skołowacieli z przestrachu. Tak nagle zjawiła się ta dziwna figura wśród nich, tak strasznie zabrzękły szklanki, rozlatujące się w tysiączne kawałki!...

’Kilka chwil trwało głębokie milczenie. Potém krzyknięto chórem:
— Jarema! Jarema! Jegomość z sinym nosem o trzech konarach wytrzeszczył bure ślépie, a Jarema tymczasem palnął go w plecy, aż mu dech zaparło i krzyknął nad nim:
— Huber! Dreinos!
Mecenas potarł ręką czoło i wołał:
— Jarema?... Jarema?... przypominam sobie... u Jośka... będzie temu lat dwadzieścia... Co to tego strzelca tak dusił za gardło.
I przypomniawszy sobie rzeczywiście tę scenę,.. skurczył kark i zgiął się pokornie, w obawie ażali Jarema nie zechce siły swojéj na nim spróbować, któréj świetne dowody dał właśnie przed chwilą.
Wysoki barczysty Hrehory wstał z za stołu i wy-