Strona:Janusz Libicki - Granice opodatkowania.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rowych można rozpatrywać z różnych punktów widzenia. Przede wszystkim jednak stwierdzić należy jedno, a mianowicie, że każde świadczenie, obciążające gospodarkę prywatną na rzecz gospodarki publicznej, musi być pokrywane z bieżącego dochodu gospodarstwa prywatnego. W tym sensie więc każdy podatek jest właściwie podatkiem dochodowym. Jedynie względy techniczno-skarbowe powodują to, że w praktyce mamy zawsze do czynienia ze znaczną często różnorodnością podatków.
Dawid Ricardo w swych «Zasadach ekonomii politycznej i podatkowania» mówi: «Podatki są niekoniecznie podatkami od kapitału tym samym, że nałożono je na kapitał, albo podatkami od dochodu tym samym, że nałożono je na dochód. Gdy od 1.000 ft. szt. mojego dochodu rocznego mam płacić 100 ft. szt., to będzie to rzeczywiście podatkiem od dochodu, jeśli poprzestanę na wydawaniu pozostałych 900 ft. szt., natomiast będzie to podatkiem od kapitału, jeśli w dalszym ciągu wydawać będę 1.000 ft. szt.
Niechaj wartość kapitału, z którego pochodzi mój tysiąc dochodu, wynosi 10.000 ft. szt. Podatek w wysokości 1 od sta od tego kapitału stanowi 100 ft. szt. Kapitał mój pozostanie bez uszczerbku, gdy po opłaceniu tego podatku poprzestaję na wydawaniu 900 ft. szt.»[1]).
Wynika więc z tego, że zakładając racjonalność postępowania jednostek gospodarujących, możemy stwierdzić, stosując inne jeszcze powiedzenia Ricarda, że «podatki jest to część dochodu krajowego... oddawana do rozporządzenia rządu[2]).
Stwierdzenie, że świadczenia na rzecz gospodarki publicznej obciążają dochody gospodarstw prywatnych, a nie powinny ciążyć na ich istniejącym wyposażeniu kapitałowym, jest oczywiście truizmem, ale truizmem, który czasem dobrze jest przypomnieć, szczególniej przy omawianiu tego rodzaju problemu, jak problem granic opodatkowania.

Problem ten, jak było już wspomniane, można rozpatrywać z różnych punktów widzenia. Problem ten można rozpa-

  1. Tłomaczenie polskie, Warszawa 1919 str. 111.
  2. str. 109.