mogę przeprosić, to płaczę, choć wiem, że będę miała oczy czerwone. Dobrze, — niech mam oczy czerwone, będę brzydka, kiedym taka zła... zła... zła...
Ładna jestem, — prawda? Chyba w tem niema nic złego, że mówię szczerze? Sam mnie stworzyłeś, a wola Twoja jest święta. Czasem nawet trochę żałuję, że nie jestem brzydka; nie tak znów zupełnie, ale trochę brzydka. Napewno byłabym mądrzejsza, posłuszniejsza i lepsza. Choć lepsza to może nie. Czy dobra jestem, — powiedz. Jaka szkoda, że Ciebie widzieć nie mogę: przytuliłabym się do Ciebie, spojrzała w oczy przymilnie, a Tybyś się uśmiechnął, powiedziałbyś: „głuptas“. Prawda, że takbyś powiedział?
Nic nie odpowiadasz, a ja tak bardzo chciałabym wiedzieć, dlaczego tworzysz brzydkich ludzi. Jabym wszystkich zrobiła pięknych; i kobiety i mężczyzn, — nawet ich. Ale o mężczyznach nie będę z Tobą mówiła, — sam wiesz dlaczego. — Patrz: nie jestem zazdrosna. Gdyby wszystkie ko-
Strona:Janusz Korczak - Sam na sam z Bogiem.djvu/19
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.