Raz spocony chłopiec bardzo prędko jadł lody. Powiedziałem:
— Zobaczysz: gardło cię będzie bolało.
Na drugi dzień oglądam gardło: było czerwone, ale nie bolało. Dałem mu lustro, żeby się przekonał.
Inny po jajkach na twardo jadł śliwki, a potem pił wodę. — Powiedziałem:
— Brzuch cię będzie bolał.
Pytam się go wieczorem:
— Troszkę tylko bolał, ale to nic.
Długo przestrzegałem chłopca, żeby nie bawił się tak dziko. Nie słuchał. Aż nareszcie w szkole podczas walki naprawdę złamał rękę. — Nie każde złamanie jest jednakowe. — Czasem zagipsują, potem zdejmą gips po kilku tygodniach, i jest jak było. — Ale temu chłopcu kość przebiła skórę, leżał w szpitalu trzy miesiące, teraz ręki nie może wcale zginać. Najgorzej, jeśli kość złamie się w stawie.
Czasem za nieostrożność zaraz się pokutuje, wtedy odrazu zdobywa się doświadczenie. Ale bywa inaczej:
Skarżą się w lecie, że uszy swędzą albo palce puchną i pieką.
— No tak, bo w zimie odmroziłeś uszy i ręce.
Niezawsze choroba występuje odrazu. Jeżeli dziś się zaraził, dopiero po tygodniu wylęgnie się choroba. Tak się to właśnie
Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/92
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.