Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

starając się czynić to jaknajciszej. Wreszcie któryś krzyknie: „nauczyciel patrzy“ — i wszyscy dają nurka do łóżek.
I rano nie wolno hałasować na sali, ale niewolno mniej znacznie, bo i tak za kilka minut wstać będzie trzeba.
Wielu już pod kołdrą pospuszczało do pasa koszulę, by na pierwsze hasło wyskoczyć żywo i zająć najlepszy kran w umywalni.
Najlepsze z dziesięciu są środkowe krany; z dwóch ostatnich woda leci zbyt małym strumieniem, a z dwóch pierwszych bije zbyt mocno i pryska. A woda zimna studzienna.
— Pierwszy rząd wstawać!
Niema takiego, który by się ociągał. Biegną, tupiąc głośno bosemi nogami, czasem się który poślizgnie na kamiennej podłodze umywalni, wszyscy się śmieją i on się śmieje.
— Proszę pana, on zabrał mydło.
— Chcesz go oddać do sądu?
— Nie.
Spieszą się, bo drugi rząd niecierpliwie czeka kolei, i tyle jeszcze pracy przed pierwszym śniadaniem.
— Drugi rząd wstawać!
Spieszą się, bo Józef nie lubi, gdy dużo wody wychodzi, a trzeba żyć z nim w zgodzie, bo grabie i miotłę pożycza.
— Trzeci rząd wstawać! — Głowa, szyja, uszy, nos — i oczy. Kto się źle umyje, będzie musiał wrócić na poprawkę.
Trzeci rząd biegnie do kranów, drugi wyciera się i ubiera, pierwszy łóżka ściele.