Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ministrów, każdy minister woził sekretarzy, każdy sekretarz woził parę panienek, które pisały na maszynie, o czem królowie mówią, bo to się nazywa — protokuł.
A Maciuś tymczasem siedzi w więzieniu i czeka.
Gdyby choć mógł czytać gazety, gdyby wiedział, że o nim mówią i piszą, — byłoby lżej, niż teraz, kiedy myśli, że wszyscy już o nim zapomnieli.
Bum-Drum bardzo chciał się widzieć z Maciusiem, ale bał się zdradzić — i udawał nawet zagniewanego.
— Wymanił mi Maciuś tyle złota — skarżył się Bum-Drum, — obiecał nauczyć czarne dzieci wszystkiego. I co? — Część zginęła w boju, część siedzi w obozie dla jeńców. — Biedna Klu-klu w więzieniu.
I Bum-Drum chciał fiknąć żałobnego koziołka, ale przypomniał sobie, że już nie jest dziki, więc tylko tarł oczy, niby że płacze.
— Jeżeli wasza królewska mość życzy sobie uwolnić królewnę Klu-Klu, możemy na jutrzejszem posiedzeniu wnieść tę sprawę pod obrady — powiada młody król, który zaczął się Bum-Drumowi podlizywać.
— Nie, — mówi Bum-Drum ze łzami w oczach. — Tyle macie ważnych spraw, że szkoda czasu na zajmowanie się jedną lekkomyślną dziewczynką.
Bum-Drum wiedział, że wśród białych trzeba koniecznie płakać, gdy się mówi o czemś smutnem. Więc nosił flaszeczkę z amoniakiem i wą-