Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Przechadza się Maciuś po dziedzińcu więziennym. Wokoło nic, tylko czerwone wysokie mury. Jedno stare drzewo orzechowe rośnie na środku. Było więcej, ale stały za blizko muru. Ścięto je, kiedy lat temu dziewięć uciekł z więzienia słynny bandyta, którego długo potem szukała policja. Teraz koło muru pozostało tylko dwanaście pni — i jeszcze bardziej ponuro wygląda podwórko.
Przechadzka trwa pół godziny. Przed Maciusiem idzie dwóch żołnierzy z nabitemi karabinami, za Maciusiem też dwóch, a z prawej i z lewej strony — po trzech żołnierzy z obnażonemi pałaszami. — Maciuś patrzy w ziemię i liczy kroki.
— Jeden — dwa — trzy — cztery — pięć — sześć — siedem kroków...
Razem wypada 120 małych, albo 80 dużych, — siedemdziesiąt kroków do drzewa orzechowego, i pięćdziesiąt — od drzewa do muru. — Co dziesięć kroków, Maciuś podnosi głowę i spogląda na orzech.
Bo na co ma patrzeć? — Czasem zupełnie zamyka oczy i otwiera dopiero, kiedy ma spoj-