Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan, który ogryzał kostkę pieczonego kuraka, miał opinję bardzo rozumnego człowieka (5000 rocznie samej pensji) i dwóch synów w piątem gimnazjum — to też zdanie jego zostało wysłuchane z należytem skupieniem.
— Przyszłością narodu są dzieci — powiedziała druga pani z westchnieniem, nakładając na talerz marchewkę z groszkiem.
Westchnienie, zupełnie na miejscu, spotkało się z zasłużonem uznaniem.
Wszyscy byli zadowoleni z wyniku inteligentnej rozmowy, która miała tę zaletę, że nie nużyła rozwlekłością, a mimo to nie była zwykłą płytką, szablonową paplaniną.
Jeden tylko człowiek zdawał się być niezadowolony. Człowiek ten był tak sobie: jakiś nauczyciel, czy coś podobnego, kasłał po nocach — nudny i zgryźliwy.
Poruszył się raz i drugi niecierpliwie, co zawsze czynił, ilekroć nieproszony zupełnie chciał zabrać głos, i wybuchnął nagle wśród ciszy:
— Macie państwo zupełną słuszność — tylko że to trzeba rozumieć, trzeba dobrze zrozumieć, a inaczej lepiej wcale nie mówić i nie narażać się na śmieszność — chociaż to wcale nie jest śmieszne.
Szmer protestu rozległ się wśród biesiadni-