Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wać domów z cegły? Czy mors silniejszy od lwa? Czy Eskimos może zmarznąć na śmierć, jak zabłądzi? Czy wilki są? Czy umieją czytać? Czy niema między nimi ludożerców? Czy lubią białych? Czy mają króla? Skąd mają gwoździe na sanki?
Jeden opowiada, jak dziadek jego zabłądził w zimie w polu. Drugi o wilkach. Każdy krzyczy, żeby inni byli cicho, bo sam chce coś ważnego powiedzieć, albo się zapytać.
Jeśli człowieka mało coś obchodzi, może zaczekać. A ich Eskimosi bardzo obchodzą. Sami przed chwilą jakby mieszkali het, pod biegunem, więc teraz chcą wiedzieć, jak żyją ci bliscy ich, znajomi, krewni, którzy zostali i jest im tam źle, — i pragną im pomóc.
Kiedy dawniej posyłali na Syberję więźniów politycznych, jak kto stamtąd powrócił, też różne matki, siostry i narzeczone pytały się, jakie tam życie, co robią, czy i kiedy przyjadą. Bo z listu niewiele się można dowiedzieć.
Tak samo z książki. — Nauczyciel powinien jeszcze raz sam opowiedzieć wszystko, co wie, o fokach, śniegu, reniferach, o zorzy północnej. A nawet powtórzyć. Bo ze wzruszenia nie wszystko słyszeli.
Dla nauczyciela — to czwarta lekcja, czwarta godzina pracy w szkole, a dla klasy — wieści z dalekiego lądu od drogich im osób. Zmęczony jest nauczyciel i my także, tylko inaczej. I oto rodzi się zniecierpliwienie. On ma dosyć, my pragniemy jeszcze.