Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pczyk; — i troskliwe pytanie: czy ci nie smutno, nie tęskno za domem?
Czasem w domu ktoś tęskni.
— Wracaj już, — pisze z Warszawy Stefan do brata — bo nie mam się teraz z kim bić.
Raz Jakubowski, i o tem osobno się wspomnieć godzi, napisał, że jest mu wesoło, tylko czasem wieczorem „nawiedza go tęsknota, myśli lecą do ukochanych“.
Ach, jak niecierpliwie chłopcy oczekują listów z domu.
Kiedy trzej bracia Gajewscy otrzymali kartę, każdy chciał ją pierwszy przeczytać, — pobili się, kartę rozdarli, potem się dopiero pogodzili, — złożyli ją i przeczytali nie bez trudu, bo była zgnieciona.
Boćkiewicz kładąc się do łóżka, co wieczór to samo pytanie zadaje:
— Proszę pana, pan znowu powie, że ja jestem nieznośny nudziarz i że pan już ze mną nie może wytrzymać, ale niech pan powie, jak się panu zdaje: czy ja jutro dostanę list?
— Pięć listów jutro dostaniesz, tylko kładź się prędzej i śpij.
— Pan tak mówi tylko, żeby się odemnie odczepić, — ciągnie Bociek, uklepując już po raz dziesiąty poduszkę i prostując jakąś fałdę na prześcieradle.
Aż dopiero chłopak który huknie na niego:
— Bociek, położysz ty się czy nie? Przez niego pan bajki nie może zacząć!
Podczas pisania listów obowiązkowo ktoś co tydzień wylewa atrament. W drugim tygodniu wylał atrament Balasiński, ten sam, który w wojnie pierwszy się rzucił do ataku.