Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Poczekaj, dostaniesz ty od mamy.
Różne nowiny są w listach dzieci:
Chodzimy na jagody, — śpiewamy, a pan B. gra na skrzypcach, — sypialnia jest taka czysta, że ani jednej pluskwy niema w łóżku, — dostałem 5 ze sprawowania, — mięso tu się i co dzień, tylko w piątek to się nie i mięsa.
„Widywamy się ze Stachą, — pisze Janek, — Stacha odebrała wczoraj list i przybyło jej cztery fonty i całuję ręce tatusia i mamusi 100,000.000 razy“.
Są i skargi w listach: chłopcy się przezywają, biją, domki psują. Smutno mi przez mamy i przez taty.
Są pytania w listach: czy stryjo znalazł robotę, czy Maniusi wrzód pękł, czy Januś jest już zdrów, czy były już chrzciny i jak się malutki nazywa?
Są w listach i zlecenia: niech Wicuś nie pisze, bo go nie mogę przeczytać, — niech Polek przyniesie mi na stacyę nową czapkę — niech mama pokłoni się wszystkim z całego korytarza. — A pułkownik Suchta zapytuje, czy Karola zmienia książki w czytelni, bo jak nie, to niech go wypisze z czytelni, bo nie wolno dłużej jak dwa tygodnie, książek trzymać.
W listach rodziców są rady i napomnienia: bądź grzeczny, słuchaj się pana, — i wiadomości, najczęściej wesołe, żeby dzieciom nie psuć zabawy.
Tatuś zdrowszy, Maniek pracuje i ma obiecane pięć rubli na miesiąc, — a Władzia pisała do Kielc, żeby Karol przysłał buty na zimę, bo te są już podarte i zimy nie przetrzymają.
Czasem tylko: moje zdrowie niebardzo, — użali się matka, — państwu Szpakowskim umarł ten maluchny chło-