Przejdź do zawartości

Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



WRÓŻBA.

Dwoje oczu wielkich, czarnych, uparcie nieruchomych i smutnych. Wargi drżące w kurczowym półuśmiechu. Nad białem czołem koroną żałobną włosy bujne. Głos cichy, monotonny.

Lituję się nad tobą, mój pięknie odziany, mój syty, mój urodziwy młodzianie. Widzę twą przeszłość i czytam przyszłość.
Mgła wilgotna i chłodna, opary zgniłe, trujące, a po kolana błoto — i grzęźniesz. Nie masz sił, aby się wyrwać, nie masz odwagi, by wołać o pomoc. Pomarszczona jest dusza twoja, a czoło gładkie — i płakać zapomniałeś. Za wiele we własną, za mało w ludzi patrzysz duszę; nie odnajdujesz we własnej duszy ani przeszłości, ani przyszłości, ani cech wspólnych dla wszystkich dusz. Za wiele wiesz, aby wierzyć, za mało, aby wiarę utraconą odzyskać, a nie wierzyć i ko-