Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko, cokolwiek ma dach, niekoniecznie cały, ściany zbite z niekoniecznie przylegających do siebie desek, co ma lub nie ma podłogi, a nawet okien.
Dziwne: im dana izba mniej posiada właściwości, czyniących ją zdatną na schronisko ludzkie, tem szybciej znajduje wiernych i licznych lokatorów. Jest tu podobno nora, do której się wchodzi przez okno, z dachu lodowni, — mieszka tam „warjatka“, a nie mam odwagi iść do niej, by sprawdzić. — Przyłapałem raz jej chłopca na dole w sieni; wziąłem go za rękę i chciałem zapytać, sam nie wiem o co; zapewne: jak się nazywa? Spojrzał na mnie przestraszonemi oczyma, których wyrazu długo nie zapomnę; wyrwał się i skacząc w dół po cztery stopnie, skrył się w ciemnej piwnicy. Chciałem zejść za nim, ale obawiałem się, że w ciemni piwnicznego korytarza, ujrzę dwoje błyszczących oczu i skurczoną jak do skoku postać; — i że mnie podrapie.
Po lewej stronie podwórza ciągnie się murowany parterowy budynek; do niego przylega drewniana jednopiętrowa budowla i dalej wązki jednopiętrowy murowany budynek z drewnianemi facjatami.
Dziwna plątanina. — Ale pamiętać należy, że ogromny, prawie pusty przed laty plac — kilka razy zmieniał właściciela, a każdy nowy właściciel starał się coś swego wprowadzić do włas-