Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiem po najdłuższe delikatne życie,“ — ale ja nieee!
— Eeeee.
— Ja mówię, że nie.
— A babcia ma w oku łzę.
— Zaiste, łzę.
— Więc widzisz, Lolka, matrymonjalna matrono, powiem ci dowcip, tylko nie wiem, czy z „Bociana“, czy z „Kroniki Rodzinnej.“
— Powtarzasz się,
— A ty stul gębę.
— Mówi się nie gębę, tylko: tramwaj.
— Więc widzisz, Lolka, ja się nie chcę żenić, bo po pierwsze, ja ciebie platonicznie kocham; bo po drugie, mój herb jest za mały w stosunku do jej nosa.
— Osa, — sa, — a.
— Aaaa.
— Bo po trzecie, Lolka, ona ma gminne nogi.
— Ogi, — gi, — iiii.
— Lolka, ty jesteś subtelna, — ty mnie zrozumiesz... Bo uważasz, Lolka, istnieje dwa tysiące gatunków nóżek, — są różne nóżki.
— Oj, gadaj, — gadaj... mnia, mnia, mnia, mnia...
— Są widzisz, Lolka, nóżki figlarne, — są widzisz Lolka, nóżki rasowe, — są, widzisz Lolka, nóżki kapryśne, z djablikiem, — nóżki demoniczne, szatańskie, błyskotliwe, zadumane, —