Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pierwszy rok dopiero. W przyszłym roku chciałem założyć koło mandolinistów. Chciałem kupić latarnię czarnoksięską i aparat fotograficzny. Chciałem założyć teatr amatorski i zbiory przyrodnicze. Chciałem założyć warsztat stolarski dla wyrobu sanek na zimę. Chciałem finansować wycieczki i różne zabawy: cyrk i kinematograf.
»W tym roku pomagała mi tytko Nelly, ale w przyszłym roku Barnum miał się zająć orkiestrą, Fil — teatrem, Harry — muzeum, Adams — warsztatem i tak dalej.
»Wszystko to można zrobić, gdybyśmy mieli kredyt w banku. Ale dzieciom kredytu nie dają.
»Dlatego przez kradzież rowerów od razu zostaliśmy zrujnowani, kooperatywa zbankrutowała, a ja stargałem nerwy i mało nie osiwiałem.
»Więc piszę memorjał, żeby pan minister finansów otworzył bank dla dzieci. Dzieci nie płacą podatków i rząd musi dawać dużo pieniędzy na szkoły. Ale my przecież urośniemy i zwrócimy, co nam bank pożyczy — i będziemy płacili podatki.
»Bez kredytu nam jest bardzo ciężko, bo nigdy nie wiemy, kiedy nam dadzą rodzice i ile«.
Nawet Filowi nic Dżek o liście nie powiedział. Wrzucił do skrzynki i koniec.
Dżek miał taką naturę, że bardzo był niespokojny, jeżeli chciał coś zrobić. Ale jak już jest, przestawał myśleć i brał się do czego innego.
Tak było i teraz. Jeśli minister odpowie, to dobrze, a nie — to nie.
I muszę dodać, że Dżek znalazł na półce u mi-