Przejdź do zawartości

Strona:Janusz Dmochowski - O kółkach i spółkach rolniczych.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skupi belgijscy zajęli się tą sprawą, przecież rzecz szła opornie, dopóki nie wziął jej w rękę ksiądz Mellaerts. Syn włościanina, przy wielkich cnotach wieśniaka, od dzieciństwa znał jego biedę i cierpienia. Został proboszczem parafii flamandzkiej w Goor, liczącej 1600 dusz, a z powołania botanik, czyni w ogrodzie doświadczenia z nawozami sztucznymi i zachęca do nich parafian, ale mu nie wierzą. Pewnego dnia spotyka gospodarza zrozpaczonego, że musi zaorać pszenicę; ksiądz zachęca go do użycia nawozu, bogatego w azot i kwas fosforowy, i sam sprowadza 25 kilo. Chłop nie wierzy, bo to nie cuchnie, ale kiedy pszenica dała plon zadowalający, uwierzyli wszyscy w agronomiczne wiadomości proboszcza, i to jeszcze podniosło ich zaufanie. Kongres socyalistów w Liège wyrobił u proboszcza postanowienie zajęcia się sprawą ludu, rolnictwu poświęconego, a ponieważ ten rozumiał, że lepiej niczem im nie dopomoże, jak kooperatywą, przeto zwołuje parafian na radę i przedstawia im potrzebę zawiązania takiego kółka, jakie są za Renem. Nie wierzą mu i odradzają, ale, nie chcąc go zasmucać, siedmiu się zgadza i, pod wezwaniem świętego Izydora oracza, zawiązują pierwsze kółko, które w przeciągu roku miało już stu członków. Takich kółek tworzyło się więcej, które następnie łączyły się w jeden związek, pracujący dla wszystkich z siedzibą w mieście, a w pięć lat później już było 26,000 członków. Ksiądz Mellaerts z powodów zdrowia przenosi się