Dopiero sobie zwolna wszystko przypomniałem,
Jak wczoraj na jarmarku gorzałkę spijałem,
Obiema się rękami pocznę drzeć za włosy,
I wyłażę na drogę, ubabrany z fosy. I idę osłabiony, głowę sobie smażę, Jakże ja teraz biedny w domu się pokażę, Co powiem, jeśli się mię moja żona spyta, Gdzie sól, gdzie buty, kożuch? (a zła to kobieta).
Już nie powiem, z powrotem jakiem cierpiał męki,
Tydzień już, a wpływ czuję jej potężnej ręki,
Lecz przysiągłem jej wtenczas, może ze sto razy,
Że już nie tknę językiem tej boskiej obrazy.