Przejdź do zawartości

Strona:Jantek z Bugaja - Blade kwiaty z wiejskiej chaty.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
77
Blade kwiaty z wiejskiej chaty

Taka to jest ta srokatka,
To jest suka, a nie matka,
Gdybym gospodynią była,
Tobym jej łeb ukręciła!
A białka, to już od maja,
Wciąż w pokrzywach niesie jaja,
A ta znowu nakrapiana,
To wciąż, od samego rana,
Za kogutem jeno chodzi,
I na nas wszystkie podwodzi.
Już tak dalej być nie może,
Wezmę się, pójdę w podworze,
Aż do samego kapłona,
I opowiem jaka ona!
— A ta czarna bez grzebienia,
To znowu niema sumienia,
Nigdy jajek nie uskłada
Zniesie, jeszcze ciepłe — zjada.
— A ta bura koło szyje,
Wciąż się z nami kłóci, bije,
Każdej na honor nastąpi,
Kogutowi nie ustąpi!
— A czaplata z nogą krzywą,
To znowu taka bajczywa,
Ani się jej śni, ni widzi,
Każdą obmówi oszydzi,
Chociaż sama, zmiłujcie się,
Jak dębianki, jajka niesie.
— A u naszego koguta,
Strasznie brzydka w pianiu nuta;
A zły taki jak wścieklina,
Wciągle tylko klnie, przeklina!