Na śmiecisko ku śpichlerzu,
Dawno żyjące w przymierzu,
Przyszły dwie kury sąsiadów,
Aby grzebać wśród pośladów.
Zaczęły się powitania
Wykrzykniki i pytania:
— Jak się macie, jarzębiata?
Zdrowa? — a wy jak, czubata?
— Zdrowam, lecz mam wielkie smutki,
Bo mi sprzedali kogutki,
— Trudno taki wyrok boski,
Zostały wam choć kokoszki.
Ale ja biedna sierota,
Sama grzebię koło płota,
Bo mi na Zielone Święta,
Sprzedano wszystkie kurczęta.
— Tak, czubatko, ja was proszę,
Wciąż się staram, jajka znoszę,
Co dzień jedno, cóż mam za to?
Sieroctwo na całe lato.
— Wiecie też co? ta srokata,
Znacie ją, to ta pyskata,
Co ona też nie zrobiła,
Dwadzieścia jaj zaziębiła.