Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tamtędy przechodził. Pan Bielawski szyje sobie ubrania w więzieniu.
Lecz Anielce to wszystko wydało się teraz o wiele mniej ważne i przestała się już ową kobietą interesować. Z niezaspokojoną ciekawością też jej było dobrze. Przyjemnie było słuchać Staśkowego głosu, który niby coś bardzo miękkiego, rozpływał się po całem jestestwie Anielki. Pragnienie uczynienia czegoś dobrego poczęło ją dręczyć coraz wyraźniej.
— Strasznie mi przykro po tej historji z panią Kudelską, — wybąkała nagle, — ale ja chciałam zrobić jak najlepiej. Powtórzysz to w domu?
Lecz nagle rumieniec ukazał się na twarzyczce Anielki i z każdą chwilą stawał się bardziej krwawy, aż wreszcie Anielka, pożegnawszy pośpiesznie Staśka, wbiegła na schody i zniknęła w ciemnym korytarzu. Stasiek spoglądał za nią zdziwiony. Ta Anielka była dlań zagadką, mimo to jednak na samem dnie serca na jej widok odczuwał dziwną radość...
A Anielka stała znowu na górze w oknie kuchennem i spoglądała poprzez pusty dziedziniec więzienny daleko, daleko w przestrzeń. I nagle od strony miasta powiał szmer, coraz głośniejszy, coraz bardziej wyraźny. Jeden dzwon bić począł, potem drugi, jeszcze wyższym tonem, trzeci, czwarty i piąty i nagle zabrzmiała pieśń wesela i radości życia, pieśń dzwonów po calem mieście. Pieśń te była czemś tak wielkiem, świątecznem i uroczystem, że pod jej wpływem zniknął zupełnie leżący dotychczas ciężar na sercu Anielki.