Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kania w izdebce pani Kudelskiej. Możeby lepiej zaraz wracać do domu! A jednak nie chciała Anielka odejść bez słowa usprawiedliwienia. Na szczęście przyszły jeszcze dwie kobiety, które przyniosły pani Miszczakowej bieliznę do prasowania. Anielka dłużej czekać nie mogła, zdawało jej się zresztą, że matka Staśka nie była dla niej tak serdeczna, jak zwykle. Widocznie jednak miała do niej żal.
W godzinę później stała Anielka na swojem zwykłem miejscu przy kuchni, w mieszkaniu Bielawskich, myła brudne talerze i filiżanki, opłukiwała je w gorącej wodzie i układała na tacy. Kilka razy dziennie musiała robić to samo!
A na dziedzińcu więziennym jak zwykle, tak i tego dnia spacerowali o tej porze więźniowie. Jeden z więźniów ustawicznie spoglądał na górne piętro domu, znajdującego się w sąsiedztwie fabryki czekolady. Czy mieszkał tam ktoś z jego znajomych? Więzień miał bladą twarz, a kobieta po drugiej stronie dziedzińca więziennego płakała o tej porze codziennie. Przed chwilą wyjęła z za bluzki fotografję i poczęła ją całować.
Anielce serce się ścisnęło i poczęła również płakać całkiem mimowoli, chociaż przyczyny żadnej specjalnej nie miała. Łzy jej spływały po policzkach aż do miednicy z wodą, która stała tuż przed nią na płycie komina. Nagle tuż za jej plecami stanął pan Bielawski.
— Nie trzeba sobie brać tak bardzo do serca, — zaczął pocieszać Anielkę. — Na świecie jest wiele smutniejszych rzeczy, o których Aniela nie ma pojęcia. Widzi Aniela tę kobietę, tam naprze-