Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

teraz w jakimś ciemnym kącie i długie, długie godziny stamtąd nie wychodziła. Stała jednak ciągle bez ruchu pod ścianą, widziała panią Bielawską krzątającą się po izdebce, jakby była u siebie w domu, widziała śledzące ją oczy chorej, która prawdopodobnie pragnęła teraz wiele rzeczy znajdujących się w pokoju ukryć przed okiem gospodyni.
— Okno trzeba zamknąć, a tam tapeta się oderwała, — zabrzmiał głos pani Bielawskiej. — Przyślę tu na górę mego męża, musi pani tylko kiedyś zostawić klucz u nas na dole.
Turkoczące koło młyńskie pod podłogą zagłuszyło słowa odpowiedzi chorej, zanim dobiegły one do swego miejsca przeznaczenia.
A gdy potem pani Bielawska sama usiadła przy łóżku, podając pani Kudelskiej ostygłą już nieco zupę, Miszczakowa ukradkiem schowała galaretkę, aby jej widokiem nie sprawiać przykrości gospodyni. Anielka stała wciąż jeszcze na tem samem miejscu, jak skamieniała. A gdy matka Staśka zbliżyła się do niej i uścisnęła przyjaźnie rękę, dziewczyna nagle wybuchnęła głośnym płaczem.
— Co, Aniela jest jeszcze tutaj? — odezwał się srogi głos pani Bielawskiej. — Takiej dziwnej dziewczyny, jak ta Aniela jeszcze nigdy w życiu nie widziałam. Trudno jest ją zrozumieć!
Były to ostatnie słowa, jakie Anielka słyszała, bo już chwyciła za klamkę, wybiegła z izdebki i całą duszą oddała się swemu zmartwieniu.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak była samotna na świecie, dopiero teraz orjentowała się ile zła mogli jej wyrządzić inni ludzie. Ach, żeby