Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W chwili, gdy Anielka chciała wyjść i izdebki, natknęła się u drzwi na elegancka ubraną osobą która właśnie pragnęła odwiedzić chorą.
— Dobry wieczór, — wyszeptała Anielka nieśmiało.
— Acha, to pewno Aniela od pani Bielawskiej, — domyśliła się tamta. — Spóźniłam się dzisiaj trochę. Lepiej się pani czuje?
Z uśmiechem zajęła miejsce przy łóżku chorej, tam, gdzie przed chwilą siedziała Anielka. Anielka wychodząc, słyszała jeszcze, jak chora zmęczonym głosem pytała przybyłą o jakieś dziecko, a potem słowa zamarły w turkocie młyńskiego koła zdołu. Anielka przystanęła na korytarzu z bijącem sercem i z niepokojem w duszy. Co było z ta świecą? Kto miał dziecko?
Do ostatniej chwili przed zaśnięciem te tajemnicze zagadnienia nie dawały Anielce spokoju. Ilekroć pragnęła przestać myśleć o tem wszystkiem, za każdym razem myśli ta wracały do niej i uporczywie szumiały w głowie.