Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


9. Coraz dziwniej.


Dwa dni minęły od niezapomnianego przeżycia z wędrownym chłopcem i tańczącą małpką. Gdy wieczór zapadł, Anielka zmęczona po całodziennej pracy, wolno wspinała się po schodach, kierując się w stronę swojej facjatki. Na dole, jak zwykle turkotało kolo młyńskie i przelewała się woda, będąca jakby akompaniamentem ciągłego bezustannego turkotu. Trzymana przez Anielkę świeca poczęła migotać niepewnie, aż wreszcie zupełnie zgasła. Anielka przystanęła przerażona i dostrzegła, żedrzwi znajdujące się w pobliżu jej własnego pokoju, są napół uchylone. Ktoś wyraźnie ją wołał. Czyżby to była pani Bielawska? Jakieś niewytłumaczone uczucie bojaźni spowodowało, że Anielka cofnęła się o kilka kroków wtył. Wreszcie zdecydowała się zapalić ponownie świecę, lecz gdy postąpiła kilka kroków naprzód, usłyszała znowu, że ktoś wyraźnie wypowiedział jej imię.
— Czy to Aniela? — pytał zmęczony głos, gdy Anielka stanęła na progu obcego pokoiku. —