Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

blicę z dachu nadół, akuratnie tuż przy oknach celi! Na tablicy widocznie jest coś napisane..
— Cale szczęście, że Bielawscy tego nie widzą, — odparł Stasiek, — bo zaraz polecieliby z językiem do naczelnika.
Jakieś drzwi się otworzyły. Dwie głowy zwróciły się w tę stronę i nagle Anielka i Stasiek odskoczyli od siebie.
Gdy pani Bielawska wróciła do kuchni, Anielka z zarumienioną twarzyczką siedziała już nad robotą. Ciekawe, czy majstrowa robotę pochwali! Dopiero przed chwilą Anielka pierwszą koszulę załatała.
Ale pani Bielawska dzisiaj innemi sprawami była zajęta.
— Na niedzielę trzeba jeszcze oczyścić srebrne nakrycia, — rzekła. — Wyjmie się także nową tacę i niklowy dzbanek do kawy. W niedzielę będziemy mieli znakomitych gości.
Gdy Anielka nic na to nie odpowiedziała, pani Bielawska powtórzyła swą przemowę głośniej i wyraźniej, poczem spojrzała zdziwiona na dziewczynkę.
— Co się Anieli stało? Co znaczą te łzy?
— Ukłułam się, — wybąkała wreszcie Anielka, wysysając kroplę krwi z zakłutego palca.
Majstrowa w swej nowej jedwabnej sukni, uściła wreszcie kuchnię, tylko łzy Anielki płynęły dalej i dalej, tworząc dwie małe brózdy na policzkach, spływały razem z maleńkiemi kropelkami krwi z palca i z przygasłą nadzieją na nadchodzącą niedzielę. Co ją obchodzili ci wspaniali goście, którzy mieli przyjść w niedzielę? Przecież