Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

im porządną burę. Z tem mocnem postanowieniem, kroczyła pani Bielawska pewnym krokiem w stronę głównej ulicy.
Niktby się nie spodziewał, że Stasiek miał aż tak długie nogi, że sięgał niemi pod stołem nóg Anielki. Pani Bielawska jednak, która właśnie tego dnia w najwyższem zdenerwowaniu spotkała Anielkę i Staśka na moście, starała się już od tego czasu sadowić ich jak najdalej od siebie. Nawet rozmawiać z sobą nie mogli, chociażby nawet chodziło o najważniejsze sprawy, a z nauki prasowania też nic się nie zrobiło. To ostatnie właśnie najbardziej zmartwiło Anielkę. Zabroniono jej chodzić na Górną do matki Staśka, zabroniono nawet wychodzić samej na miasto. Co złego uczynili ona i Stasiek, że nie wolno im było nawet teraz z sobą porozmawiać?
Anielka czuła się teraz tak, jakby jej nagle skrzydła podcięto i jakby wyrywano kawałkami serce z piersi. Popołudnie za popołudniem, podczas całych tygodni musiała siedzieć przy pani Bielawskiej, albo też sama przy oknie, cerować koszule, fartuchy, znaczyć chusteczki i uważać, żeby każdy róg chusteczki był jednakowo wykończony. Czasami cieszyła się Anielka naprawdę, gdy jakaś robota jej się udała, ale tak ciągle obszywać róg za rogiem — nudno było. Nigdy już chyba tego nie skończy, nigdy nie osiągnie żadnego celu, a nadomiar złego w żołądku kruczało jej tak, że niejednokrotnie musiała głośno kaszleć, aby to kruczenie zagłuszyć.
Gdy czasami sama siedziała w kuchni i szyła,