Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pani Bielawska podniosła się mimowoli ze swego miejsca, potem usiadła na niem znowu, lecz jakoś bardziej zamaszyście i wspaniale. Trzeba się liczyć, że się ma do czynienia z najlepszemi rodzinami. Pani Bielawska powróciła na chwilę myślami do rzeczywistości i odważyła się wyjrzeć przez okno. Czy ta Aniela już wreszcie idzie? Znowu dzisiaj siedzi tak długo. Mogłaby lepiej te nici jedwabne nawlec na szpulkę, toby się chociaż nie poplątały. Właściwie specjalnie dzisiaj Aniela przydałaby się bardzo w domu. Całe szczęście, że prasowanie koszul nic nie kosztuje. Wzamian za prasowanie, Stasiek uczy się przecież blacharstwa i dostaje całodzienne utrzymanie. Ale Aniela i Stasiek mogliby przez cały dzień i noc jeść bez przerwy, pozatem cały dzień chętnieby biegali po mieście. Musi to się jednak jakoś zmienić! Pani Bielawska przestanie posyłać Anielę na ulicę Górną, tak, stanowczo przestanie. Zegar istotnie wskazywał już piątą. Co można wiedzieć, co tej Anieli znowu wpadło do głowy, ale przecież Miszczakowa też musi o tej porze wyjść z domu, bo od szóstej pracuje w restauracji. Tego już stanowczo było za wiele.
Pani Bielawska nerwowo przeciągnęła ręką po włosach i pochyliła się znowu nad swem szyciem. Pół do szóstej. Nie, to przechodzi już wszelkie pojęcie! Zdaje się, że Stasiek też jeszcze nie wrócił, bo pan Bielawski ciągle wychodzi przed sklep i wygląda.
Z nagłem postanowieniem chwyciła pani Bielawska swój wełniany ciepły szal i zarzuciła go na ramiona. Musi tych dwoje gagatków przyłapać i dać