Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ogromnie uradowana, gdy wybiegał za nią na ulicę i z przyjemnością kroczyła obok niego przez miasto.
— Musimy wstąpić do miejskiego szpitala, — zwierzał się po drodze Anielce, — bo majster kazał mi tam o coś się dowiedzieć. Poczekasz na mnie, prawda?
Miejski szpital! Anielka stała u bramy, spoglądając przez żelazne ogrodzenie do słonecznego ogrodu, pośrodku którego wznosił się wysoki budynek z całem mnóstwem połyskujących okien. Nawiedziło ją nagie wspomnienie, którego żadną miarą pozbyć się nie mogła. Miejski szpital. Przecież jej ojciec tutaj leżał. Umarł w tym szpitalu, w tym samym budynku, przed wielu, wielu laty. Anielce nagle smutno się zrobiło na duszy. Znajdowała się teraz przed tym szpitalem, który za dawnych lat dzieciństwa wydawał jej się taki daleki i taki niedostępny. W rzeczywistości widziała teraz ten budynek, widziała mnóstwo połyskujących czystych okien. Za któremś z tych okien leżał kiedyś jej ojciec, zdala od rodziny i tak w samotności umarł. Anielka trochę zamglonem spojrzeniem poczęła błądzić po tych oknach. Na sercu uczuła ciężar. Teraz dopiero uprzytomniła sobie to wszystko, co stało się przed tylu laty.
— Gdzie jest cmentarz? — zapytała, gdy Stasiek stanął znów przy niej.
— Tam, za kostnicą, a dlaczego pytasz? — zdziwił się.
— Mój ojciec umarł i leży właśnie na tym cmentarzu, — odparła Anielka ze smutkiem, jakby ten cios spotkał ją dopiero przed kilku dniami.