Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Anielka odrzuciła wtył głowę, a usta jej rozwarły się ze zdziwienia. Na wodzie pływał prawdziwy dom z kominem, z którego dobywał się dym jak z komina fabrycznego. Więc to jest statek parowy?
— Co też wszystkiego djabeł nie wymyśli! — przypomniała sobie Anielka słowa nieboszczki babci i teraz mimowoli je powtórzyła.
— Jeszcze nigdy statku nie widziałaś? — zachichotał Stasiek, któremu od śmiechu aż łzy ukazały się w oczach. On ze swej strony nigdy jeszcze nie widział podobnie naiwnej dziewczyny, jak Anielka. Dla niej wszystko na świecie było czemś nowem i cudownem.
— Ja tam już byłem nawet na statku, — pochwalił się, gdy ruszyli w dalszą drogę, — byłem z moją ciotką, która teraz oślepła i leży w szpitalu.
Ale Anielka zdawała się tego wszystkiego nie słyszeć. Jak można mówić o ślepocie, kiedy świat jest taki piękny, przepełniony takiem mnóstwem cudów!
Wieże kościelne naprawo, wieże kościelne nalewo, takie wysokie wspaniałe, jakby naprawdę mogły dosięgnąć nieba. Połyskująca woda tu, pod żelaznym mostem szumi cichutko, ludzie, słońce i życie dokoła, wszystko to zapierało Anielce kompletnie oddech w piersiach. Co znaczył ciężar napełnionego bielizną koszyka, co znaczył ponury dom, w którym mieszkali Bielawscy i ustawiczny turkot koła młyńskiego w fabryce czekolady! Upajając się tem wszystkiem, poprostu płynęła Anielka przez ulice i tylko jakby zdaleka słyszała głos Staś-