Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uczuła Anielka powiew ojczystej wsi i najchętniej postawiłaby na chodniku swój koszyk z bielizną i wdarła się między to porykujące bydło.
— Dzień dobry, Andziu! — pozdrowił Stasiek dziewczynkę o rumianej twarzy, która zaganiała kozy z chodników na jezdnię.
Wieśniak z potężnym batem jakby ocknął się nagle z zamyślenia, bo spojrzał na rumianą dziewczynkę i zawołał:
— Zagnaj tamtą z lewej strony!
Stasiek w przejściu pogłaskał czarną kozę.
— Ta naturalnie jest znowu pijana, kompletnie iść nie może! Ile razy pędzą ją przez miasto, zawsze musi wypić trochę piwa z antałka na rogu ulicy w takiej małej restauracyjce.
Bydło majestatycznym krokiem postępowało dalej, aż wreszcie zniknęło za domami.
Anielka i Stasiek śmieli się z całego serca, spoglądając na czarną pijaną kozę, która szła na samym końcu i chwiała się na nogach.
— Andzia chodziła ze mną do szkoły wieczornej, — opowiadał Stasiek Anielce. — Rodzice jej mieszkają na Górnej, tam gdzie my. Tą czarną kozę znam dobrze. Ile razy pędzą bydło przez miasto, zawsze ta szelma znika na chwilę w restauracji pod „Gęsią“ i z pół antałka piwa potrafi wypić. Podobno potem daje czerwone mleko, którego nikt pić nie chce. Biedna Andzia ma prawdziwe utrapienie z tą pijaczką!
— My mamy także prześliczne dwie kozy w domu, — pochwaliła się Anielka i po chwili poczęła opowiadać Staśkowi o Wojtku, o domu, stru-