Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co Anieli przychodzi do głowy! Przecież nie jesteśmy na wsi! — wołała.
Wówczas Aniela szła znowu posłusznie przy boku swej chlebodawczyni, Anielka zaś z Wielkiej Wsi, dalej na wszystko z podziwem patrzyła.
Cudownie haftowane torby można było tu podziwiać, gdzieindziej znów noże, widelce i łyżki, a nawet chustki do nosa, malowane w zabawne obrazki. Czy w taką chustką można nos wysmarkać? Żeby tak jedną taką chusteczkę zawieźć Wojtkowi do wyłożenia drewnianego pudełka! Dopieroby się ucieszył!
— Anielo!
Anielka z Wielkiej Wsi ocknęła się z zadumy. Kobiety, dziewczęta i dzieci w modnych miejskich strojach, niby pszczoły roiły się tuż przy Anielce. Ruch, życie i wesołość rozbrzmiewały dokoła. Słońce promieniście uśmiechało się, spoglądając nadół i to samo słońce rzucało teraz odblask na samo dno serca Anielki. Jakże piękny jednak był świat, jakże cudowny! Nie, Anielka nie chciała już wracać do Wielkiej Wsi!
Niby nieprzytomna, szła Anielka na spotkanie tego blasku, który przedzierał się przez gałęzie rozłożystych drzew, rosnących przed oberżą. W K. była przecież rzeka. Czy to rzekę widać było w oddali? Nigdy jeszcze w swojem życiu Anielka nie widziała takiego jasnego blasku. Cóż to szkodziło, że pani Bielawska znowu głosiła perorę Anieli? Przecież Anielka i tak ani słowa z tego wszystkiego nie słyszała. Z roziskrzonym wzrokiem szła u boku swej chlebodawczyni, która spotykanym znajo-