Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A Aniela odpowiadała posłusznie:
— Tak, owszem.
Tylko Anielka z Wielkiej Wsi spoglądała z podziwem na wysokie mury, jakby zespolone ze sobą i na wąziuteńki skrawek nieba, który zaledwie widać było z ulicy. Czy w tych ogromnych murowanych domach też mieszkali ludzie? Na dole, w rozmaitych warsztatach paliło się światło w biały dzień. Więc to było miasto?
— Teraz wchodzimy na bazar, — objaśniała dalej pani Bielawska Anieli. — Niech Aniela teraz uważa, gdzie kupuję, bo może zajść taki wypadek, że będę chciała Anielę samą posłać po zakupy.
Aniela skinęła głową, a błękitne oczy Anielki z Wielkiej Wsi zawisły gdzieś w dalekiej przestrzeni. Tam, na samym środku placu targowego dostrzegła budynek gospody, podobny zupełnie do budynku oberży „Pod Niedźwiedziem“. Konie były przywiązane do parkanu i potrząsały napełnionemi owsem torbami. Wieśniacy siedzieli przy stołach pod rozłożystemi drzewami, zajadając z apetytem chleb i ser. Czy dzisiaj była niedziela, czy też poprostu zwykły dzień targowy?
Oczom Anielki ukazał się długi szereg straganów. Ubranie, obuwie, naczynia, wzorzyste chustki, parasolki w rozmaitych kolorach, wszystko się do niej zdawało uśmiechać. A chociażby te barwne filiżanki ze śmiesznemi uszkami! Żeby tak jedną można było zawieźć do domu! Anielce nagle serce mocniej zabiło w piersi. Zupełnie oszołomiona pozostała przed straganem, gdy tymczasem pani Bielawska gniewnie łajała Anielę: