Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Matka i siostry oglądały uważnie te szelki, a Stefek stał w kącie, śmiejąc się złośliwie.
— Nareszcie przyszła. W samą porę, — zawołała pani Lipkowa, zdenerwowana nieco. — Teraz chciałabym się nareszcie dowiedzieć od ciebie prawdy. Czyje są te szelki?
Policzki Anielki spłonęły nagle krwawym rumieńcem.
— Dowiecie się, — odpowiedziała z przyległego pokoju. — W niedzielę ten ktoś przyjdzie i poprosi mamę, aby mi pozwoliła zostać jego żoną. Gdyby się mama nie chciała na to zgodzić, to i tak się pobierzemy.
Siostry i bracia wybuchnęli głośnym śmiechem, a Anielka, szlochając, pobiegła spiesznie po schodach na górę.
Wreszcie nadeszła niedziela, a wraz z nią zjawił się wyświeżony, elegancki Stasiek. Spojrzał matce Anielki serdecznie w oczy i ucałował jej spracowaną rękę.
— Nie tak łatwo da pan sobie z nią radę, — ostrzegała pani Lipkowa, — ta dziewczyna nie wyzbędzie się nigdy swych kaprysów.
— Tego się najmniej lękam, — zaśmiał się Stasiek, a matka skinęła głową i uśmiechnęła się również.
Pierwsze lody zostały przełamane. Pani Lipkowa bardziej polubiła Staśka, niż przypuszczała i uważać go poczęła wkrótce za własnego syna. Po przełamaniu pierwszych lodów i Anielka jakoś łatwiej porozumiała się z matką.
— Mam materjał na prześcieradła, to na pier-