Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dnia ciągle z niecierpliwością zerkała w stroną drzwi wejściowych. Pan Weber napewno powie dobrze o Staśku, to przecież nie ulegało najmniejszej wątpliwości.
Pewnego dnia dziwnie cicho i spokojnie było w sklepie i rzadko kiedy jakiś klient się ukazywał. Wreszcie w drzwiach sklepu pojawił się jakiś pan.
— Czem mogę panu służyć? — zapytała uprzejmym głosem młoda sprzedawczyni o kędzierzawych włosach i dużych błękitnych oczach.
— Dlaczego ten pan nie chciał, abyś go obsłużyła? — zapytały zdziwione koleżanki. — Nic mu się tu u nas nie podobało?
Ale Anielka uśmiechnęła się tylko tajemniczo. Nie powiedziała koleżankom, że pan ów pragnął się zobaczyć z panem Weberem, pragnął u niego zasięgnąć informacyj o Staśku, a potem Stasiek napewno dostanie zajęcie na poczcie.
I pewnego dnia ziściły się domysły Anielki. Z poczty przyszła dobra wiadomość, że Stasiek od pierwszego ma rozpocząć pracę. Było to przed samem Bożem Narodzeniem.
— W niedzielę przyjdę do twojej matki i poproszę o twoją rękę, — szeptał do ucha Stasiek uszczęśliwionej Anielce.
— Już wyreperowałam ci szelki, jutro je dostaniesz, — uśmiechnęła się Anielka, darząc Staśka jasnęm spojrzeniem swych błękitnych oczu. — Pamiętasz jeszcze te czasy, jak pracowaliśmy u Bielawskich, a pamiętasz nasz pierwszy teatr?
Gdy Anielka tego wieczoru wróciła do domu, ze zdziwieniem dostrzegła szelki Staśka na stole.