Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I Lili, jak dumna kokoszka, wyprostowała się, robiąc jedną ze swych najpiękniejszych minek. Anielka zerknęła raz jeden, poczem w ostatniej chwili przyszło jej na myśl, że musi czegoś bardzo ważnego pod bufetem poszukać. Nie wiedziała, dlaczego zrobiło jej się nagle strasznie przykro. Przecież chciała, żeby ją Stasiek zauważył. Chciała się z nim przywitać, ale nie tutaj. Oby już jak najprędzej można było pójść do domu!
— Uśmiechnął się do mnie, — szczebiotała Lili. — Ma śliczne czarne oczy i ogorzałą twarz. Zupełnie niczego chłopak!
Anielka energicznie poczęła przecierać ściereczką szklanki i wazoniki, jakby w danej chwili nic innego na świecie nie miało dla niej żadnej wartości.
Stasiek, Stasiek jest znowu w mieście! Ta myśl nie dawała Anielce spokoju. Popołudniu swą zniszczoną czarną sukienkę przybrała skromnym białym kołnierzykiem. Ulice wydały jej się teraz przepełnione ludzką szczęśliwością, a czas przepędzany w pracy zupełnie się nie dłużył. Przecież w każdej chwili Stasiek może podejść do jej lady i poznać ją. Jak się z nim przywita? Co się wtedy stanie?
Jak o czemś bardzo drogiem! kochanem, o czem wolno marzyć tylko z oddali, rozmyślała Anielka o spotkaniu ze Staśkiem, które przecież mogło nastąpić jeszcze dzisiaj... Może dzięki tym rozmyślaniom oczy Anielki rozbłysły, policzki zaróżowiły się, a twarz cala poczęła promieniować radością.
Stasiek dla każdego miał jakieś miłe słówko,